2009/07/05

Bum bum


Sobota. Kąpiel w naszym kochanym lodowatym morzu, w którym jakas para akurat uprawiała miłość fizycznie. Potem już tylko mocne i taneczne dźwięki. Świetny i coraz lepszy pan Fisz (z panem Emade et al.), dalej miły i sympatyczny Madness, z kolei Faith No More (chwilami rozczarowujący, chwilami genialny). Wreszcie apogeum: Pendulum - mocne, potężne, dosłownie wzruszające ciało. Na deser muzyka świata, Village Kollektiv. I tak sobota skończyła się o trzeciej nad ranem, a właściwie płynnie przeszła w niedzielę, bo ludzie z pola nie mogli przestać się bawić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz